środa, 28 lipca 2010

W terenie cz. 1

Ostatnio kręciłem się, w okolicach ogólnie rozumianej lubelszczyzny. Jednym z wyników tej krótkiej, acz ciekawej tułaczki był, poniżej ilustrowany, austriacki/niemiecki/carski zapalnik artyleryjski od szrapnela z czasów I WŚ.

sobota, 24 lipca 2010

Historia z Pomorza, czyli fajny humorek, cd.

Nie ma "spokojnych czasów". Ludzie, zabijali się od wieków. Dla władzy, pieniędzy, seksu, satysfakcji...



Niebuszewo. Północna część Szczecina (zatem dla mnie daleko...). Na ulicy Niemierzńskiej w latach 50-tych było kino "Młoda Gwardia", a obok kina mieszkał Pan Józef (no, raczej Josef). Był to już trochę starszawy człowiek, który przeważnie przesiadywał w swoim mieszkanku. Od czasu do czasu, aby dorobić trochę grosza sprzedawał na ulicy bigos własnej roboty. Lubił dzieci.
A wtedy nadszedł 11 września 1952

czwartek, 22 lipca 2010

Święto 22 lipca !

Obchodzimy dziś święto, kiedy to jeden z najbardziej światłych umysłów ludzkości podarował nam Polakom namiastkę prawdziwej wolności. Pomimo wielu nieprzychylnych i wręcz wrogich opinii o jego osobie, jest nadal czczony i traktowany na równi z innymi bohaterami w naszym kraju. Dziś mija kolejna rocznica 22 lipca, kiedy to Polska dostała od losu nowe prawa, nową konstytucję.











A myśleliście, że o kogo chodzi?

środa, 21 lipca 2010

Krzyż przed pałacem, czyli Ślesicki ciągle aktualny



To się staje nudne. Ale jak się nie ma tego co się lubi...

Nie chce mi się z tego robić kolejnego wątku z cyklu seansu kina moralnego niepokoju, bo jest to już zbyt ociosany temat. Przypomniałem jednak sobie fragment pewnego, znanego polskiego serialu. Wprost groteskowy przy obecnej "aferze" z krzyżem w tle. Jak mówił poeta/ksiądz/policjant/kurwa/(czy) złodziej: Czasy są zawsze inne, a jakby takie same.

Teraz wiadomo, kto był spiritus movens całej tej afery:

wtorek, 20 lipca 2010

niedziela, 18 lipca 2010

Bohater czy zbrodniarz? Wszystko zależy od oświetlenia.


Nie będę rozwijał biografii tych trzech panów, bo kto wie - ten wie, a kto nie wie - ten się dowie, a kto jest przeciwko - tego za Chiny nie przekonam. Na tej litewskiej pocztówce brakuje mi co najmniej jeszcze jednego wasz mościa, np. Napoleona I... ale to już zupełnie inna historia.

Ranczo, czyli Polska według UE


Przyjemny serial, nie? Taki swojski, bliski, a unijnej propagandy w nim jak sowieckiej w klasyku Tri Polaka, Gruzin i sobaka.

Wiocha. Zwykła wiocha zabita dechami. W niej mieszkają statystyczni Polacy ze wsi. Jak wiemy na podstawie filmu Szczęśliwego Nowego Jorku wszyscy Polacy są ze wsi. Słowem - swojski (wsiowy) klimat. Jest kościół, knajpa, sklep, szkoła, urząd. I tyle. Społeczność zasadniczo dzieli się na pijaków, dewotki, drobnych krętaczy i szarych Kowalskich. Mieszkańcy co niedzielę drepczą do kościoła, władze to postkomunistyczne i skorumpowane darmozjady, policja nic nie robi, a jedyną atrakcją - słodka cycolina za barem.

To wszystko w jednej chwili zmienia się, kiedy przyjeżdża wspaniała, młoda i bogata (nie wiadomo dokładnie w jaki sposób?) amerykanka polskiego pochodzenia. Od razu zmienia całą gminę i mentalność ludzi(!). Oczywiście wójt, wraz z przełożonymi, jest podłą PRL-owską świnią i hamuje wszystkie inicjatywy mające na celu polepszenie życia mieszkańców. Z drugiej strony ksiądz wykazuje pełną otwartość, tolerancję i akceptację na wszystkie zachcianki i pomysły amerykanki. Pomijając dalsze wątki, serial jako całość jest pięknym pomnikiem ku chwale Potężnej, Niezachwianej, Sprawiedliwej, Uczciwej, Dostojnej, Dumnej, Wszechwiedzącej, Majestatycznej, (...i jeszcze w chuj...) Unii Europejskiej.

Władimir Bukowski UE - nowy ZSRR

piątek, 16 lipca 2010

Po kampanii


Czy mamy zrobić drugi Kirgistan do cholery? Był kiedyś gość, który obiecywał drugą Japonię i 100 milionów dla każdego. Jak było, to wiemy. Dziś jest podobnie.

Czy obłuda Platformy, jak i PIS-u będzie musiała osiągnąć stan absolutnej ignorancji i cynizmu w stosunku do obywateli? Czy może już osiągnęła, tylko to może my... może dokładniej (bo MY Polacy nie reagujemy na słowo "my" za bardzo spontanicznie). Może JA SAM i TY! jesteśmy za głupi i za tchórzliwi, aby w porę zareagować. Wybór PIS to wybór obozu Sanacyjnego. Może te czasy wyglądają pięknie i cukierkowo, w kolejnej produkcji z pod gwiazdy Wesołowskiego, młodego Damięckiego, Pawlickiego (broń boże nie mylić ze śp. Michałem)i reszty! Jak cudownie, kiedy był system monopartyjny, wzorowany na systemie faszystowskim, jakim udogodnieniem były getta ławkowe na uniwerkach, jak można było się wykształcić i załatwić każdą sprawę za odpowiednim ekwiwalentem w kopercie (co akurat przez wieki stało się naszą "świecką tradycją") i jak wspaniale można było wypocząć w domu wczasowym, w Berezie Kartuskiej. Te i podobne przyjemności z pewnością zapewniłaby nam najjaśniejsza opieka (czyt.władza) PiSuaru.

A PO? Przecież ktoś w Polsce musi włazić w dupę ruskim. Naszym niemieckim zachodnim sąsiadom (jak to się teraz ładnie nazywa, nie?) to może sami zaproponują "oddanie pod opiekę" Ziem Wyzyskanych. Rozumiem, potrzebę utrzymywania dobrych stosunków z sąsiadami, ale żeby być od razu prostytutką?

A Wielka Woda znów "zaskoczyła" rząd i wszechwiedzące i chujamogące Centrum Zarządzania Kryzysowego.

-Kto ty jesteś?
-Bieda!
-...do nas nie wejdziesz.
-A, czemu?
-Czemu pytasz? Bo u Nas na biedę, to już nie ma miejsca!


Z kabaretu TEY

czwartek, 15 lipca 2010

Z intencją


Idziemy do baru, tam siedzi Jim,
Nie ma z nim tabu, porozmawiaj z nim.
On powie Ci jak nie zmarnować świtu.
Polecisz z nim jak ptak, do samego sufitu.


Na dworze/polu (jeśli jesteś z Cesarstwa lub Kongresówki - niepotrzebne skreślić), jest chyba z 500 stopni. Mechanizm zaczyna szwankować. A oleju w dzbanie brak...